Mrągowo to nasz ulubiony przystanek między Podlasiem i Pomorzem. Kończymy pracę w Grajewie i…robię Alicji niespodziankę i nic nie mówię, gdzie zarezerwowałem nocleg. Wiem, że ona lubi hotel Mercure Mrągowo SPA & Resort. Mamy też tu swoje wspomnienia. Na pewno się ucieszy…
Patrząc na hotel z zewnątrz, niektórzy powiedzą, że to miejsce ma swoje lata świetności za sobą. Fakt, hoteli raczej się już tak nie buduje, ale magia Mrongovii ciągle na nas działa. To taki hotel gdzie chodzisz w szlafroku czy dresach i nie patrzą się na ciebie dziwnie. Tu jest czas na chill out bez względu na to z jakiej STRASZNIE WAŻNEJ KORPORACJI przyjechałeś. Dobre jedzenie, mnóstwo atrakcji w hotelu i poza nim, Jezioro Czos, malownicze miasteczko, a nawet jak się okazuje stok narciarski i wyciąg na Górze Czterech Wiatrów.
Poranny spacer przed śniadaniem to świetny pomysł. Hmmm, chyba tylko my dziś mieliśmy taki pomysł. Za zimno? Żałujcie. Jezioro Czos skute lodem, słoneczko świeci i cudowne świeże powietrze. Alicja jest po szkoleniu przeziębiona, wieczorem byliśmy w aptece, trochę marudzi, ale w końcu daje się wyciągnąć na zewnątrz. Wyborem noclegu jest zachwycona, zapunktowałem. Więc zgadza się na moją propozycję.
Zimowe widoki są przepiękne. Pomost pokryty szronem, błyszczy się w słońcu. Trzymamy się za ręce, cisza, spokój, przyroda i my. O tej porze roku Polacy nie uwielbiają spacerów. Dziwne. Narty – tak, ale spacery nad wodą nie. Korzystamy z tej pustki.
Tuż obok Mrągowski Amfiteatr. Na Instagramie nikt z Was nie zgadł gdzie jesteśmy, a przecież możecie znać to miejsce z chociażby Mazurskiej Nocy Kabaretowej.
Powrót do hotelu. Wiele zajęć ruchowych, ćwiczeń. Przychodzi wesoły królik czy coś tam do restauracji i zabiera ludzi na ćwiczenie przy recepcji. Poranny rozruch. Alicja idzie też. Przychodzi w super nastroju. Lekko chora, ale zadowolona. Ciekawe co będzie po południu?
Śniadanie w formie bufetu – jedna strona na zimno, na drugim stole ciepłe dania i napoje. Duży wybór. Dzieciaki i tak w większości wybierają naleśniki z sosem malinowym i Nutellę. Przez pół godziny komentujemy co jedzą dzieci. Prawie wszystkie na sali wcinają pierwszy posiłek na słodko. Rodzice sami czasem im wciskają ” to może kanapeczka z czekoladą albo naleśniczek” – mówi jakaś mamusia.
Śniadanie jemy ponad godzinę. Nikt nas nie goni. Alicja zbuntowała się na zdjęcie poniżej, opublikowane wcześniej na Instagramie. Przyznaję, jogurt był mój, naleśnik jeden też.
Ja miałem nieco lepszy apetyt.
Po śniadaniu baseny, sauna i pełen relaks.
Alicja nie chce wyjeżdżać, bo o 20 ma być koncert przy kominku. Chyba mi żona zdrowieje 🙂 Relaksujemy się jak przystało na przepracowanych ludzi.
Poprzednim razem byliśmy na reweeeeeelacyjnym zabiegu. Leżeliśmy o tak….Tym razem darujemy sobie, bo mamy spotkanie w Olsztynie. Czeka na nas IgersOlsztyn i wieża nowego ratusza.
Byliśmy w sumie krótko, ale trochę wypoczęliśmy. Do zobaczenia Mrągowo. Jedziemy do Olsztyna….