Oszałamiająco piękna, zahukana i naiwna. Tessa d’Urberville tytułowa bohaterka powieści Thomasa Hardy’ego. Czy można ją nazwać kobietą czystą– jak wskazuje podtytuł. Mentalnie na pewno tak, chociaż fizycznie została skalana.
Tytułowa bohaterka, odznaczająca się wielką urodą, sporą naiwnością i wiejską pracowitością, mogła mieć szczęśliwe życie, mimo kiepskiego urodzenia. Młoda chłopka ciężko pracując przy dojeniu krów, znajduje miłość swego życia. Zakochuje się w niej mężczyzna z dobrego domu, syn pastora. Jednak skrywana przed ślubem tajemnica rozdziela małżeństwo. Losy obojga mocno się komplikują prowadząc do tragedii. Przesądy, zwyczaje i wychowanie w okresie wiktoriańskiej Anglii, na pewno wpłynęły na decyzje Tessy. Chociaż totalnie jej nie rozumiem, to za każdym razem, gdy czytam tego typu literaturę, cieszę się, że urodziłam się w naszych czasach. Mogę słuchać głosu swego serca i głośno wyrażać swoją opinię.
Myślałam, że Tessa ma zasady, ale się zawiodłam. Tam gdzie, powinna skrzystać z pomocy, unosiła się honorem. Z drugiej strony, tej dumy jej zabrakło, gdy ponownie uległa hrabiemu w zamian za zapewnienie bytu swojej rodzinie.
Tessa d’Urberville to sprawnie napisana powieść, ktora ukazuje różnice społeczne, przekonania i ludzką skłonność do pychy bez względu na przynależność do klasy społecznej. Szczególnie ważny był dla mnie czas, w którym Tessa pracowała jako dójka (dziś nikt nie wie o co chodzi). Moją uwagę zwróciły, realistyczne opisy życia i pracy w ówczesnej mleczarni. Dla mnie najciekawsza była warstwa obyczajowo – społeczna. Nie przeszkadzały mi długie opisy natury. Natomiast najbardziej denerwowała mnie postawa rodziców Tessy. Na koniec nasuwa mi się wniosek, który jest aktualny w każdych czasach. Pół prawdy, to całe kłamstwo. I na tym Amen.