To nasze pierwsze Święta Bożego Narodzenia z dala od najbliższych, w obcym kraju. Jak to jest na emigracji, a w szczególności w taki specyficzny czas? W Anglii jesteśmy krótko, siedem miesięcy. Większość naszych znajomych poleciała do Polski zasiąść do stołu z rodzinami, spotkać się z przyjaciółmi i znajomymi. Czekała nas poważna próba, ale myślimy, że nasze rodziny też nie miały łatwo, bo martwiły się, jak tu sami damy radę. My zostaliśmy i przeżyliśmy Święta w pięknej atmosferze, chociaż przyznajemy był trudny moment, gdy łzy same napłynęły do oczu. Ale wiedzieliśmy, że święta są w sercu a nie na talerzu czy przy choince, więc postanowiliśmy zadbać o właściwy nastrój. Najpierw coś dla ducha, potem dla ciała.
Trzy dni przed wigilią wybraliśmy się do kościoła anglikańskiego St. Paul w Hammersmith posłuchać angielskich kolęd (carols). Był to wieczór Christmas Carols Acoustic. Palące się świece, surowe wnętrze kościoła, zespół i licznie zgromadzeni ludzie to wszystko powodowało niezwykłą atmosferę. Posłuchajcie.
Święta w pubie?
Przed świętami firmy organizują liczne Christmas Party, restauracje zachęcają do Christmas bookings i zapraszają na Christmas Meal. To nic nowego, ale wiele osób indywidualnie rezerwuje sobie stolik na ten czas. Puby prześcigają się w propozycjach świątecznego menu.
Byliśmy ciekawi jak wyglądają święta w knajpie. To dla nas Polaków dosyć dziwne. I zupełnie przypadkowo mieliśmy okazję spróbować świątecznego menu.

W kuchni – indyk zamiast karpia
Przygotowania kulinarne rozpoczęliśmy od wyszukiwania informacji i wypytywania ludzi co pojawia się na stole w angielskich domach. W sklepach pojawiło się mnóstwo produktów, których nie znaliśmy. Co kupić, z czym i jak to jeść? Z zapałem godnym sportowców czytamy gazetki sieci handlowych – wygrała gazeta Tesco z kalendarzem przygotowania indyka. Wiemy, że królem dań jest indyk. Ale co nam może smakować z takich specjałów jak na przykład: Brussels sprouts, Roasted Root Vegetables, mini pork pie, Christmas pudding, Piccalilli, custard czy mince pie?

Pieczone warzywa korzenne to przysmak, który poznaliśmy w Polsce w nieco innej wersji.


W Anglii nie ma Wigilii
Głównym dniem świątecznym jest 25 grudnia. Dziś wybieramy się do kościoła, tu poznajemy bardzo sympatycznych ludzi. A popołudnie spędzamy w kameralnym i miłym gronie, z poznanym w Londynie Polakiem.W jego przypadku totalnie nie sprawdza się przestroga, by trzymać się dala od rodaków. Także nie dajcie się zwieść, znajomych trzeba sobie dobierać, to zasada w Polsce i za granicą. Miejcie otwarte serca i nie nastawiajcie się z góry negatywnie. Poznajemy fajnych, szczerych ludzi, chociaż jak wszędzie, zdarzają się też inne zachowania.
Zgodnie z umową, dzisiaj na stole pojawiają się dania angielskie, niech Cameron wie, że potrafimy się integrować z kulturą kraju, w którym żyjemy. Uczymy się nowych potraw.

Te małe pie w wersji mięsnej nawet nam zasmakowały.

Na deser jedliśmy znany z opowiadań angielski, świąteczny pudding. I warto było, z custardem, albo jeszcze lepiej z sosem o smaku wanilii i koniaku ze sklepu Marks & Spencer. Próbowaliśmy ten deser porównać do jakiegoś polskiego smakołyku, ale nic nam nie pasuje.


Na świątecznym stole pojawia się jeszcze jedna rzecz nieznana w Polsce – crackers. Christmas Crakers to kartonowa rolka z niespodziankami zapakowana w kolorowy papier, kształtem podobna do dużego cukierka. Zgodnie ze zwyczajem, craker otwierane jest przez dwie osoby jednocześnie poprzez pociągnięcie za końce. Towarzyszy temu charakterystyczny trzask. Cukierek zawiera kartonową koronę (zakładaną na głowę – dorośli też!), drobny upominek oraz karteczkę z dowcipem – humor iście angielski.


Świąteczne crakers można kupić wszędzie – w Poundland za funta, w Tesco, Lidlu czy też bardziej wytworne w Harrodsie.
Świateczne zwyczaje
Anglicy nie obchodzą Wigilii, ale nie oceniajmy, bo spotkaliśmy dużo chrześcijan z kościołów protestankich. I myślimy, że Wigilia nie jest miarą wiary. W czasie świąt w polonijnych kościołach katolickich oraz we wielu kościołach ewangelicznych odbywają się nabożeństwa i spotkania.
I jeszcze sprawa ważna dla dzieci. Polskie dzieci mogą się cieszyć, że dostają dzień wcześniej prezenty od angielskich. W Anglii Święty Mikołaj zostawia prezenty w nocy w skarpecie, a nie po choinką. I to jeszcze trzeba jemu podarować coś do jedzenia i picia. To się tu dopiero Brodaty rozpuścił…
Drugi dzień świąt w Polsce czyli 26 grudnia to w Wielkiej Brytanii Boxing Day. Tego dnia ruszają wielkie wyprzedaże i zaczyna się zakupowe szaleństwo, byliśmy, widzieliśmy i napisaliśmy wpis Wyprzedaże w Londynie.
Pierwsze święta w UK
Wigilia była dniem polskim. Na stole prawie wyłącznie polskie dania (eksperymentowaliśmy tylko z karpiem): barszczyk, pierogi z kapustą i grzybami, sałatka jarzynowa, śledzie w śmietanie, kluski z makiem no i ryba, ale nie karp tylko red fish. Barszcz od Krakusa smakował prawie jak u mamy!
Wcześniej obawialiśmy się, czy znajdziemy świąteczną atmosferę jaką znamy z Polski. Ale były to niepotrzebne obawy. Bo chociaż Anglicy nie obchodzą Wigilii, my swoją wieczerzę mieliśmy. Chrześcijańskich kościołów w Anglii jest sporo. Były kolędy, życzenia i nie zabrakło solenizanta! Przyznajemy, że jesteśmy rodzinni i nie ma się czego wstydzić. Dobrze, jednak że dzisiejsza technologia pozwala się zobaczyć i usłyszeć. Na koniec śpiewamy kolędy – polskie, angielskich jeszcze dobrze nie znamy. U Alicji w domu zawsze wesoła gromadka śpiewała kolędy, wieczorem namawiamy na Skype rodzinę i wspólnie śpiewamy. Od razu weselej na wieczór, gdy poziom tęsknoty wzrasta. Od kogoś usłyszeliśmy, że w UK Święta, to głównie picie. My celebrowaliśmy je bez alkoholu i były udane.
Ponadto staraliśmy sobie tak organizować czas, aby coś zobaczyć i odpocząć też. Świąteczne dekoracje w Londynie są zachwycające, kto zostaje na Boże Narodzenie w stolicy Wielkiej Brytanii, niech pomyśli o takim spacerku.
Poszliśmy też do Hyde Parku do Winter Wonderlandu, gdzie odbywa się Jarmark Bożanardodzeniowy, ale to raczej tylko uczta dla ciała. Jak to powiedziała Alicja, „może cieszy oko, ale nie serce”. Jarmak Bożonarodzeniowy w Hamburgu miał lepszy klimat. Tu w Winter Wonderland dużo komercji, piwa, a nawet straszne czaszki, co kompletnie nie pasuje do świątecznych stoisk. Raczej bardziej to jest park rozrywki z kiermaszem świątecznym.
Mamy nadzieję, że kolejne święta spędzimy z naszymi bliskimi w Polsce.