W programie naszej wycieczki Szwecja w pigułce jest wizyta w Admiralen czyli centrum handlowym. Jarek trochę zły, bo wolał zwiedzać. Jednak jak wyszliśmy z dwiema torbami zakupów i mógł tyle Szwecji zabrać do domu, to zmienił zdanie. Zakupy z centrum handlowym w Karlskronie okazały się ciekawą atrakcją.
Zaczęliśmy od zwiedzania sklepu i to dosłownie. Przechodziliśmy między regałami, a przewodniczka opowiadała nam co do czego służy, co jedzą Szwedzi, jakie są narodowe zwyczaje. W końcu ruszamy i chyba już wiemy co kupić w Szwecji…
Jest kilka tygodni przed świętami Wielkanocy, w sklepie pojawiły się już odpowiednie akcenty. Kupić można plastikowe, kolorowe jaja, do których dzieciom wkłada się prezenty, głównie słodycze. Podobne jaja znajdziecie w IKEA w Polsce w cenie ok. 7 zł.
W koszach leży tez mnóstwo kolorowych piórek. Przystraja się nimi gałązki brzozy, powstają kolorowe, wesołe świąteczne drzewka zwane Påskris.
Po wspólnym zwiedzaniu, zostaje czas na indywidualne zakupy. Radzimy, aby od razu wkładać do kosza, co się chce kupić, bo potem nam zabrakło czasu. No i bolejmy, że nie przywieźliśmy łososia z koperkiem. W biegu udało nam się zrobić jakieś drobne:) zakupy.
Mamy borówkę i tak bardzo polecane przez przewodniczkę – sery (rzeczywiście inny smak niż polskie), masło, pomidorki- na prom na noc, chleb tostowy- zakup spontaniczny, Dumle, czekoladę Daim o smaku nie do opisania, popularne ich sandwicze, śledzie i oczywiście kawę. Wybieramy Gevalię, chociaż Ania chwali Zoegę. Gevialia jest też dostępna na promie. Cena około 14 zł.
Alicja dokłada typowy szwedzki deser Soppa, popularny smak to dzika róża. Wyczytaliśmy, że podaje się to z sosem waniliowym lub lodami waniliowymi lub bitą śmietaną. Cena za 1 litr od 4,5 zł do 10 zł.
Dajemy się też wciągnąć w machinę promocji i kupujemy coś, po czym w domu żałujemy, że tak mało…cynamonowe bułeczki do fika czyli słynnej i nieodzownej w życiu każdego przyzwoitego Szweda – przerwy kawowej. Z Facebooka dowiadujemy się też, że Kanelbullar jest też w IKEI.
Najbardziej jednak poszukujemy legendarnej potrawy zaliczanej do ścisłej czołówki potraw, które nie przeszłyby ci przez gardło, chodzi oczywiście o Surströmming czyli o kiszonego śledzia. Ostrzegają nas, że nie wejdziemy do autokaru:) Podobno do samolotu nie można ich zabrać. Za puszkę mega śmierdzących śledzi zapłaciliśmy 74 sek czyli ok. 35 zł. Mamy pomysł na piknik na plaży i wspólne smakowanie przysmaku, bo to musi być bombowe wydarzenie.
Jego jedzenie to cała masa odpowiednich przygotowań i środków ostrożności. Na pewno napiszemy o tym na blogu po smakowaniu na plaży, jak wyjdzie i nas nie przegonią…

co warto kupić w Szwecji